Głowa potrzebuje odpoczynku od dramatów? Te 3 seriale to moje „guilty pleasures”
Każdy z nas ma seriale, które ogląda z wypiekami na twarzy, choć niekoniecznie się tym chwali – to właśnie "guilty pleasures". Niezależnie od tego, czy szukasz dramatycznych zwrotów akcji, mrocznych intryg czy ironicznego humoru, te trzy produkcje zaspokoją każdą z tych potrzeb.

Seriale typu guilty pleasure to te, które oglądamy z ogromną przyjemnością, czasem nawet wbrew rozsądkowi. Nie zawsze są idealne pod względem realizacyjnym czy scenariuszowym, ale mają w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że z niecierpliwością włączamy kolejny odcinek. Najczęściej oferują silne emocje, wyraziste postacie i fabułę, która nie pozwala się oderwać. Właśnie takimi tytułami są „Grey’s Anatomy”, „You” i „The Office”.
„Grey’s Anatomy” – coś więcej niż medyczna telenowela
„Grey’s Anatomy” to jeden z najdłużej emitowanych seriali medycznych w historii telewizji. Akcja serialu toczy się w fikcyjnym szpitalu Grey Sloan Memorial w Seattle, a główną bohaterką jest Meredith Grey. Serial pokazuje jej drogę od niepewnej stażystki do doświadczonej lekarki i matki.
To produkcja pełna emocji – widzowie śledzą zarówno skomplikowane przypadki medyczne, jak i równie zawiłe relacje między postaciami. Wśród nich wyróżniają się postacie drugoplanowe, takie jak Cristina Yang, Alex Karev czy Miranda Bailey. Nie brakuje dramatycznych zwrotów akcji, nagłych zgonów i niespodziewanych romansów, których oglądanie staje się uzależniające.
Nawet jeśli niektóre wydarzenia wydają się przesadzone, to właśnie ten dramatyzm stanowi o sile serialu. „Grey’s Anatomy” to typowe guilty pleasure – oglądasz, bo nie możesz przestać, mimo świadomości, że wydarzenia bywają przerysowane.
„You” – obsesja, która przybiera różne twarze
Serial „You” to trzymający w napięciu thriller psychologiczny, którego głównym bohaterem jest Joe Goldberg. Pozornie uprzejmy i ułożony pracownik księgarni w rzeczywistości ukrywa mroczne sekrety. Jego obsesyjne zakochiwanie się w kobietach przeradza się w inwigilację, manipulację, a nawet morderstwo.
Narracja prowadzona z perspektywy Joe’ego pozwala widzowi wniknąć w jego sposób myślenia. Często trudno jednoznacznie ocenić, czy jest on wyłącznie zimnym drapieżnikiem, czy osobą pogubioną w swoich emocjach. To gra z widzem – obserwujemy jego czyny z mieszanką fascynacji i przerażenia.
„You” działa jak klasyczne guilty pleasure. Serial wciąga swoją nieprzewidywalnością i intensywnością, sprawiając, że z odcinka na odcinek chcemy wiedzieć więcej – wbrew sobie często kibicujemy postaci, której działania są moralnie nieakceptowalne.
„The Office” – śmiech przez łzy w biurowej rzeczywistości
„The Office” to serial komediowy stworzony w stylu mockumentu, czyli udawanego dokumentu. Akcja rozgrywa się w biurze firmy Dunder Mifflin i koncentruje się na codziennych interakcjach między pracownikami.
Serial z pozoru zwyczajny, szybko ujawnia swoje atuty dzięki niepowtarzalnym postaciom. Michael Scott – niezdarny, często żenujący szef, Jim – mistrz ironii, a także Dwight – ekscentryczny kolega z pracy. Każda z tych postaci dostarcza wyjątkowych emocji i powoduje, że widz wraca do serialu wielokrotnie. „The Office” to idealne "guilty pleasure" na poprawę humoru.
Czytaj także:
- Zwiastun "Heweliusza" wbija w fotel. To najbardziej wyczekiwany serial tego roku
- Ten film z Liamem Neesonem to perełka na Prime Video. Od razu wskoczył do topki
- 3 filmowe arcydzieła dostępne na HBO znikną z końcem września. O tych tytułach mówili wszyscy