Reklama

Wszyscy wiemy, jak ważny jest sen, ale nie każdy dba o to, aby był on odpowiednio długi i jakościowy. Często nie pilnujemy chodzenia spać o stałych porach, wietrzenia pomieszczenia tuż przed położeniem się do łóżka czy przeglądamy telefon do późna, a to wszystko psuje jakość snu. Ważna jest również jeszcze jedna kwestia, która często bywa problemem przy wspólnym spaniu z partnerem. Mało kto o tym mówi, ale okazuje się, że to bardzo ważna sprawa. Chodzi o spanie po skandynawsku, które może z pozoru wydawać się nieznanym terminem, ale porusza banalnie prostą sprawę.

Reklama

Spanie po skandynawsku, czyli jak?

Jakiś czas temu popularne stało się jednak spanie po skandynawsku i od razu wzbudziło wiele dyskusji. O co w tym chodzi? Mowa tu po prostu o tym, że każdy z partnerów ma swoją własną kołdrę, zamiast jednej wspólnej. Właśnie tak śpi się w Danii, Szwecji czy Norwegii, ale u nas wciąż potrafi to budzić dyskusję. Wiele osób uważa bowiem, że odbiera to bliskość partnerom, ale wcale nie musi tak być. W końcu wciąż śpimy razem i blisko siebie, a dzięki temu wydziela się oksytocyna, czyli hormon szczęścia. Oboje czujemy się więc dobrze, spokojnie i bezpiecznie, mimo że nie dzielimy jednej kołdry.

Co ciekawe, niektórzy rozszerzają tę metodę również o dwa oddzielne materace. Obecnie bez problemu można kupić dwa pojedyncze, zamiast jednego dużego lub nawet wybrać opcję z mieszanymi twardościami, które pomaga dostosować w pełni warunki spania do konkretnej osoby.

Dlaczego warto?

A jakie korzyści wynikają z takiego spania? Okazuje się, że jest ich całkiem sporo, bo przede wszystkim znacznie lepiej się wysypiamy. Nie chodzi tu tylko o samą jakoś i długość snu, ale także o krótszy proces samego zaśnięcia oraz łatwiejsze budzenie się następnego ranka. Wszystko to dlatego, że możemy okryć się kołdrą dokładnie tak, jak chcemy i nie ma tu żadnej walki o pościel.

Dodatkowym plusem jest większa swoboda ruchów każdego z partnerów, bo nie musimy się już martwić, że przewracając się na plecy czy bok, przebudzimy drugą połówkę, ciągnąć kołdrę. Każde z nas może zmieniać pozycje i swobodnie się wiercić bez obaw, że przeszkadza drugiemu. Dotyczy to też samego budzenia się rano, bo często jeden z partnerów musi wstać dużo wcześniej i nie chce przerywać snu drugiemu. Wtedy dwie oddzielne kołdry znacznie ułatwiają sprawę.

Każdy śpi więc dokładnie tak, jak lubi, ale mimo oddzielnych kompletów pościeli, dalej możemy się przytulać i być blisko siebie wtedy, gdy tylko zechcemy.


Czytaj także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama