Reklama

Przez dwa dni nie daje znaku życia, po czym pojawia się i proponuje kawę. Do spotkania kolejny raz nie dochodzi, bo znowu „coś wypadło”. Znika na dobę, bo „ma ważną sprawę rodzinną”, a w międzyczasie tylko patrzysz, jak pojawiają się kolejne relacje z wieczornego spotkania z kimś innym i zastanawiasz się, o co w tym wszystkim chodzi. To klasyczny przykład „benchingu”.

Reklama

„Benching”, czyli związkowa ławka rezerwowych

Wśród toksycznych zachowań, z którymi spotykają się osoby poszukujące partnera, „benching” zdaje się być jednym z bardziej szkodliwych. Ofiara tego zjawiska staje się dla drugiej strony po prostu planem awaryjnym - opcją, z którą znajomość podtrzymuje tylko na wypadek, gdyby preferowana relacja nie wyszła.

Traktowanie człowieka jako plan B jest nie tylko okrutne. Utrzymywanie drugiej osoby w takim poczuciu zawieszenia nie pozwala jej również ruszyć dalej i budować nowych relacji. Ofiara „benchingu” jest karmiona nadzieją, że znajomość może mieć pożądaną przyszłość, gdy w rzeczywistości najprawdopodobniej tylko traci czas.

Jak rozpoznać „benching”?

Sygnały, że ktoś traktuje nas jak opcję zapasową, są zazwyczaj dość jasne. Bardzo często w takiej sytuacji pojawia się mnóstwo wymówek, na przykład „nie odpisywałem, bo byłem zajęty”. Oczywiście - bywa, że czasu na kontakt zwyczajnie brakuje. Jednak jeśli zdarza się to notorycznie, momenty ciszy trwają długo, a tłumaczenia są niezbyt wiarygodne, w głowie powinna zapalić się lampka alarmowa.

Takiemu zachowaniu towarzyszy również zachowanie, które można określić jako motyw „pojawiam się i znikam”. W takiej sytuacji osoba, z którą utrzymujemy relację, poświęca nam uwagę tylko na jakiś czas, żeby za chwilę znowu rozpłynąć się w powietrzu i wrócić, kiedy inna preferowana przez nią relacja nie wyjdzie. Kolejna czerwona flaga dotyczy scenariusza, w którym obiekt zainteresowania trzyma waszą znajomość w tajemnicy - nie mówi o tobie bliskim, a kiedy relacja wychodzi na jaw, udaje, że nie łączy was nic poważnego.

Dokąd ta relacja zmierza? Nie daj się „benchingowi”

„Benching” wyrządza ogromne szkody. Padając jego ofiarą, spotykamy się z manipulacją, która nie tylko trzyma nas w zawieszeniu. Poza tym, że tracimy czas, który moglibyśmy wykorzystać na rozwój wartościowych znajomości, możemy również zacząć borykać się z obniżoną samooceną. Dlatego najlepszym co, można zrobić w takiej sytuacji, jest postawienie sprawy jasno. Warto wprost zakomunikować, czego szukamy, czego potrzebujemy, a na co się nie godzimy. Rozpad relacji, z którą wiązaliśmy nadzieje, jest trudnym doświadczeniem, ale powiedzenie „stop” i przeżycie tej straty jest konieczne, abyśmy mogli zyskać to, na co zasługujemy.


Czytaj także:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama